Loading color scheme

Nina


Jednak skończyły się katechezy, letnie wyjazdy, a babcia dość szybko zmarła. Przestałam mieć wzorce oraz ludzi, którzy otaczali by mnie ciepłem i miłością. Historia jest dość długa przez mieszkanie w USA, rozwody, przemoc w rodzinie. Już pod koniec podstawówki wiedziałam, że Bóg to jakaś abstrakcja, której nie rozumiem. Zaczęłam wtedy skupiać się na sobie i swoich przyjemnościach.

W gimnazjum i  liceum  moim  jedynym  celem było robienie  wszystkiego co jest zakazane, niezgodne

z etyką i przykazaniami oraz tym jak powinnam żyć. Nastoletni bunt spotęgował brak akceptacji, miłości, wartości, których nie doświadczyłam w domu rodzinnym. Przez te szalone i wspaniałe (wtedy tak uważałam) lata obudziłam się przed maturą ze świadomością, że jestem uzależniona od alkoholu, narkotyków, okaleczania się i wyniszczania się na różne sposoby. Świadomość tego, że nie mam nad sobą żadnej kontroli i nie panuję nad swoimi zachowaniami, a co dopiero nad tym co się dzieje w koło mnie, była przerażająca. W tym wieku i w tym stanie nie ma się żadnych perspektyw na życie, a co dopiero życie z Bogiem. Trafiłam do ośrodka leczenia uzależnień, gdzie poznawałam siebie, swoją wartość i pragnienie czegoś więcej.
Po ukończeniu terapii pojechałam na studia do Opola, zaczęłam NOWE ŻYCIE. Zaczęłam otaczać się wspaniałymi, wartościowymi ludźmi, którzy żyli pasją do Boga, mieli fantastyczne marzenia i nieustającą radość. Patrząc na ich sposób życia, to jakimi byli ludźmi, zaczęłam pragnąć być właśnie taką osobą szczęśliwą, radosną, wciąż idącą do przodu. W połowie swoich studiów postanowiłam spróbować wrócić do Boga i kościoła. Powiedziałam wtedy: „Panie Boże spróbuję – będę robić wszystko czego Ty chcesz, będę wypełniać Twoje przykazania i nakazy, a Ty rób swoje”. Tak właśnie zaczęłam iść drogą pełnego zaufania Bogu. Brzmi to trochę bajkowo, ale by naświetlić realną stronę tej drogi, to powiem że nie była łatwa. W jednym momencie podjęłam decyzję, że przestaję ściągać na egzaminach, nie obgaduję, nie robię rzeczy niezgodnych z prawem i Bożymi nakazami itd. Momentami to była ogromna walka, która się toczy

i będzie trwać do końca mego życia. Walka o dobro!
Pod koniec swoich studiów pojechałam na Rekolekcje Jezus Żyje wtedy właśnie całkowicie świadomie  oddałam  swoje  życie  Bogu. Na modlitwie powierzyłam Mu wszystkie  swoje  plany  na przyszłość: gdzie będę mieszkać, jaką będę mieć pracę, z kim będę żyć, czy mam jakąś misję – w Polsce czy za granicą. Całkowicie oddałam to Jemu i powiedziałam: „Niech będzie jak, Ty chcesz, a ja to przyjmę”.

W pełni świadomie, bez zawahania przed całym kościołem wyznałam, że Jezus jest moim jedynym Panem i Zbawicielem, zgadzając się na moc tych słów, ze wszystkim tym co to ze sobą niesie.
Aktualnie mam świetną relację z moją rodziną, mam wspaniałego narzeczonego,  od ponad  dwóch  lat działam i pomagam w organizowaniu wydarzeń ewangelizacyjnych. Pan dał  mi powołanie  - małżeństwo; dał mi miejsce w którym mieszkam; dał mi pracę i misję. Wszystko co mu oddaję, otrzymuję z powrotem i to pomnożone. Od ponad 8 lat jestem całkowicie trzeźwym człowiekiem i nie potrzebuję używek by być szczęśliwa. Wiem, że Bóg dał mi tą łaskę, On z każdej słabości wyprowadza dobro i daje więcej, bardziej i mocniej!

Za to wszystko i dużo więcej Chwała Panu na wieki!
Nina Cortez