Loading color scheme

Agnieszka



Serce

Przyjechałam na rekolekcje bez jakichkolwiek oczekiwań, jeśli chodzi o moją osobę. Miałam się dowiedzieć, jak prowadzić małą grupę, a tu Jezus miał dla mnie niesamowitą niespodziankę. Przyjechałam przybita do ziemi. Coś nie pozwalało mi się radować. Z jednej strony nie miałam ochoty jechać, bo za dużo ludzi, a z drugiej cieszyłam się, bo mogłam zmienić otoczenie- oderwać się od domu. Pierwsze trzy dni Pan dotykał mojego serca, żeby ból, który spychałam, zagłuszałam stał się dla mnie widoczny. We wtorek poprosiłam o modlitwę wstawienniczą. W końcu byłam w stanie nazwać mój ból i prosić Jezusa, by pomógł, bo po prostu sobie nie radzę. Modlitwa też w tym kierunku była prowadzona. Moje serce mimo, że doświadczyło już Miłości, bliskości i obecności Pana, nie potrafiło być spokojne, ani radosne. Ile by Pan nie wlał w nie swojej Miłości, ona szybko gdzieś uciekała. Podczas modlitwy prosiłam też o to, by mnie Pan prowadził w posłudze, bym wiedziała jak mam wypełniać Jego Wolę. Pan dotknął również mojego absurdalnego poczucia winy, które nosiłam.

Pan uzdrowił moje serce podczas Mszy Św. następnego dnia. Pozamykał te dziury, przez które uciekała Jego Miłość, powyjmował kolce z mojego serca (słowa poznania o sercu z którego Jezu wyjmuje kolce dotyczyły mnie J). Obdarzył nadzieją i radością- które są trwałe :) Chwała Panu!!!

Z ewangelizacji:

Zapisałam się do głośnego czytania Pisma Świętego. Po przyjeździe do Gliwic udaliśmy się w kilka osób na rynek. W sercu miałam przynaglenie, by czytać Psalmy. W chwili wątpliwości, czy to czytanie ma sens Pan dał mi Psalm o tym, ze aniołowie zstępują z nieba, a trzeba nam, ludziom głosić głośno Jego Chwałę. Potem Pan podsuwał różne Psalmy. Około 18.05 udałam się pod scenę, ale Pan popychał mnie- wróć na rynek, i czytaj. Wróciłam i od około 18.20 znów zaczęłam głośno czytać. Czytałam o mężu, któremu Pan pobłogosławi dziećmi, że jego żona jak płodny szczep winny- zjawił się w pobliżu młody mężczyzna, kolejna partia Psalmów dotyczyła biednych wdów, sierot opuszczonych- na ten czas dosiadła się młoda kobieta- po rozmowie telefonicznej jaką prowadziła słychać było, że nie ma ciekawego życia. Następnie Pan podsunął mi psalmy o niesprawiedliwości społecznej, o wrogach czyhających na moje życie. Miałam opór wobec czytania tego- jak to, ja taka radosna, Pan dotknął mnie swoją Miłością mam czytać o tym, że skóra przysycha mi do kości?! że nieprzyjaciele zastawili na mnie sidła?! O tym, że mnie ktoś niesłusznie oskarża? Ale czytałam. Dosiadł się mężczyzna. I słuchał. Otworzył sobie piwo (nie był to człowiek z tzw. marginesu), siedział i słuchał. W dalszym ciągu czytałam o niesprawiedliwości. Poczułam, że powinnam nawiązać z tym człowiekiem rozmowę. Więc spojrzałam na niego, a on mi na to, że słucha sobie, bo lubi słuchać, kiedy ktoś czyta. Zaryzykowałam i prosiłam Pana o odwagę… a tu kolejne psalmy które wcale nie były uwielbieniem. W końcu nieporadnie zagadałam do człowieka (z racji tego, że nic nie wiem o ewangelizacji w takie formie, usiłowałam własną mądrością coś do niego mówić), ale wyczuł moją nieszczerość. Nasłuchałam się o tym, że baby są złe, łase na kasę, że w kościołach czarni są hipokrytami etc., a między tym pytał, dlaczego tu siedzę i czytam akurat TO, co czytam. Bo jak mówił: widzi, że od godziny siedzę i czytam. Zrozumiałam, że nie ma sensu ciągnąć tej rozmowy, więc dalej czytałam psalmy. Czytając robiłam przerwy na wydech, na krótką modlitwę, żeby poprosić Pana o następny- odpowiedni Psalm J Czytałam Psalm siódmy- a człowiek ten wyciągnął palec wskazujący i mówi: czytaj to jeszcze raz. Zaryzykowałam i przeczytałam jeszcze raz. Rozemocjonowany słuchacz: „to wszystko prawda!!! To wszystko prawda!!! Dlaczego czytasz akurat TO?! Masz tam jakieś wymyślone w kółko i czytasz to samo!!! Dlaczego TO? Ty jesteś Jehowitką?!” –nie, spokojnie mu powiedziałam, „to ty jesteś z sekty!”- nie, jestem katoliczką. Wytrąciło to człowieka z jego rytmu. „Zakonnica?” -pytał, nie- odpowiedziałam, „w takim razie idziesz do zakonu!”- nie. Nie mógł zrozumieć DLACZEGO czytam, i dlaczego TO czytam. „Ale ty pierwszy raz takie coś robisz”- wypalił. To była chwila przełomowa dla mnie- „Tak, pierwszy raz siedzę i publicznie czytam Pismo Święte”. Coś pękło- teraz wiem, że to ja pękłam J . Zaczęliśmy rozmawiać, o jego życiu (w zasadzie tylko go słuchałam). Nie wiedząc co powiedzieć poczułam, że powinnam mu opowiedzieć swoje świadectwo o tym, jak Pan mnie nawrócił i dał nowe życie. Opowiedziałam o tym, jak Bóg kocha, o długu, który Jezus za mnie zapłacił, o tym, jak wybrałam Go na swojego Króla i Pana i jak On zmienia moje życie i jak zmienia mnie. I, że właśnie to doświadczenie jest moim powodem czytania Pisma świętego. Cała krzykliwość z tego człowieka gdzieś upłynęła.

Było już po ósmej i nie za bardzo wiedziałam co mam dalej robić (zupełnie nie byłam przygotowana na coś takiego), więc widząc kątem oka Maćka Górnickiego, który też był w tej posłudze- jak się potem okazało modlił się za nas, bo widział, że siedzę z gościem dość długo- podeszłam, a z rogu rynku wyszedł ks. Mariusz z tubą i z kilkoma młodymi śpiewającymi radośnie. Poszliśmy wszyscy w kierunku sceny śpiewając. Człowiek z którym rozmawiałam poszedł za nami aż pod scenę. Przyglądał się. A my poszliśmy dalej śpiewać.

Teraz widzę, że Pan uzupełnił moje braki- posyłając grupę z tubą, żeby zaprowadzić tego człowieka pod scenę. Polecam go Panu. Wiem, że nie pomodliłam się z nim wtedy i nie zaproponowałam mu wyboru Chrystusa na Pana i Króla, ufam Jezusowi, że chciał się mną- niedoskonałym narzędziem posłużyć.

Pan przez to wydarzenie też pokazał mi coś bardzo ważnego. W związku z tym, że miałam tak poranione serce- nie potrafiłam być sobą, nawet nie miałam motywacji by walczyć o to „bycie sobą”. Nosiłam maskę, która przykrywała prawdziwą Agnieszkę. Kiedy przez chwilę opowiadałam swoją historię byłam szczera, autentyczna. Podczas tych rekolekcji dotarło do mnie, że ta maska to tak naprawdę oszukiwanie ludzi. Panu zależy, żebym była sobą!!! Mam też motywację do walki o bycie sobą: tylko będąc sobą mogę świadczyć o Jezusie.