Loading color scheme

Marcin

Jedną z lekcji przyśpieszonego kursu życia, ale i człowieczeństwa była utrata trzech nienarodzonych dzieci, kolejną był nas syn, zdrowy po urodzeniu, który w wieku 20 miesięcy otrzymał diagnozę autyzm. To był silny autyzm, z pełnym szeregiem objawów,  nie takie tylko delikatne liźnięcie. Taki, że każde 5 minut z własnym dzieckiem to było 5 minut płaczu i naszych cierpień, że zrobi sobie krzywdę i rozwali głowę do krwi po raz kolejny lub po raz 20 ty tego dnia dostaniemy od niego w twarz z główki czy z ręki. W międzyczasie nasza córka dziś 11 latka dostała diagnozę, że ma guza w stopie.

Powiem Wam co zrobił Bóg, którego obecności w ogóle nie czułem przez całe dotychczasowe życie. W ciągu ostatniego półtora roku zaczął pisać do mnie wielkimi literami. Liter było tak dużo i były tak wielkie, że znaki płynęły i płynęły. Dziś myślę, że aż tak dużo potrzebowałem, aby uwierzyć.

Uwierzyć, ale i świadczyć.

W ciągu jednego tygodnia Bóg przez Witka Wilka zwrócił się do nas trzykrotnie. Poznanie, aby żona wyrzekła się słów, w których wyklęła swoje zdrowie, następnie Bóg uleczył w jednej chwili, jej stopę, która od wielu miesięcy bolała codziennie i rozrywała buty a następnie posłał poznanie, abyśmy pozwolili Bogu działać, że on ma plan dla nas i naszego syna Olafa. Za każdym razem dotyk Boga. Ciepły, serdeczny.

Bardzo skrótowo mówiąc w ciągu kolejnego czasu w Gliwicach na mszy uzdrowieniowej, Bóg w ciągu jednej chwili definitywnie zabrał zniewolenie mojej żony, która mimo, że sporadycznie była kiedyś u wróżek czy bioenergoterapeutów i nie był to jej sposób na życie, potrafiła fizycznie w momentach szału zniszczyć wyposażenie naszego domu od wielu miesięcy. W ciągu tego samego wieczora Bóg uzdrowił mnie fizycznie z silnej i trwałej depresji, która od długiego czasu trawiła moje życie i która zabrała mi wszystkie siły witalne.

W bardzo skrótowym opisie powiem, że Bóg wielokrotnie powtarzał nam jeszcze poprzez szereg znaków: ja jestem z Wami. Tak było na comiesięcznych mszach o uzdrowienie, kursie Alfa i weekendzie Alfa, tu na Górze Św Anny, gdzie szereg znaków znowu było skierowanych do nas z tym, żebyśmy trwali i wierzyli, że Bóg leczy przede wszystkim nas, nasze relacje, ale również naszego syna i że w wieku 4  lat Olaf dogoni rówieśników.

Kolejny przypadek i splot zależności, któremu na imię Bóg, przysłał nas na rekolekcje. Na początku było dla mnie za szybko, za intensywnie, słabłem. Więc Pan Bóg znowu zaczął mnie dotykać, posłał kilka znaków. Dziś z tego miejsca chcę Wam powiedzieć, że jest dla mnie duży dar z tego czasu. Uświadomiłem sobie w końcu, że Bóg mocno nam błogosławi, powiedział mi przez osoby, które posłał, że choroba Olafa to nie jest jego działanie i on odwraca jej skutki. A co najważniejsze, to bardzo silnie czuję, że on wzywa mnie do działania. Jakiego, jeszcze nie wiem, ale wiem, że ma jak zwykle pełen zasób znaków i jak nie będę rozumiał co mam czynić, to on uwolni te znaki, abym poczuł i zrozumiał czego on oczekuje ode mnie. Ten czas rekolekcji uświadomił mi jeszcze jedno, że niezależnie od tego co spotkam na drodze swojego życia, wiem coś co jest tak silne, że nie pozwolę sobie tego zabrać. To prawda, że Bóg jest i istnieje i działa. To jest tak silne przekonanie dla mnie, że nie jestem w stanie tego opisać słowami. To pewnik. Niepodważalny.

Na koniec chcę Wam przedstawić mojego trzylatka. Dziecko Boże. Jeszcze z pieluchą i dopiero co próbujące mówić. Ale pogodne i uśmiechnięte, 24 godziny na dobę na chwałę Pana. Z ciężkiego słabo rokującego autyzmu do już mocnego wyleczenia.  Dziecko, które od półtora roku na ścisłej  diecie, tu na Annie je z nami posiłki przeznaczone dla wszystkich i nic mu z tego powodu nie dolega. I jeszcze jedno, autysta z założenia nie czuje, ma nie czuć według medycyny. Będąc tu na rekolekcjach dzwoni do nas 11 letnia córka, która w tym samym czasie była na obozie sportowym, próbuje rozmawiać ze swoim bratem, mało komunikujący Olaf mówi do siostry: Zuzia kocham Cię. On czuje. I jak tu nie cieszyć się przez łzy ?

W czwartek ktoś puka na drzwi pokoju, który zajmujemy. Zostawia książkę „ Moc uwielbienia” pod drzwiami  i oddala się pośpiesznie. Późniejsze śledztwo wykazało, że to Marta kupiła książkę, którą razem z Ryśkiem podrzuciła nam pod drzwi. To pewnie znowu przypadek, że Ksenia wychodzi z pokoju, jestem na chwilę z Olafem, więc przeglądam książkę. Czytam cztery, pięć pierwszych stron. I te strony to to co Bóg chciał mi powiedzieć. Trafia do mnie coś o czym nie wiedziałem. Bóg pragnie, abym wielbił go również za sytuacje, które uważam za złe, niesprawiedliwe i krzywdzące dla nas (choroba Olafa), którą to chorobę Bóg dopuścił, aby naprawić nasze życie według jego planu. Mam jeszcze czas, aby wprowadzić to w życie podczas najbliższych uwielbień naszego Boga. I dziękować mu za całokształt mojego życia. Boże dziękuję.

Wszystko co czynicie, czyńcie na chwałę Pana.

A ja będę z Tobą i będę Ci błogosławił.

Dziękuję Boże, że jesteś moim Panem.